Janusz Korwin-Mikke jest bez wątpienia jedną z najbardziej wyróżniających się postaci polskiej polityki. Zdecydowaną większość swojego prawie osiemdziesięcioletniego życia poświęcił na działalność polityczną. Warto choćby zauważyć, że po klęsce socjalizmu realnego i transformacji ustrojowej brał udział (zarówno osobiście, jak i wraz ze swoimi niezliczonymi ugrupowaniami politycznymi) w niemal każdych wyborach parlamentarnych, prezydenckich, jak i wyborach do Parlamentu Europejskiego. Większość tych prób zakończyła się jednak niepowodzeniem – jeśli chodzi o wyniki wyborcze, sukces miał miejsce tylko w wyborach do Sejmu I i IX kadencji oraz do Parlamentu Europejskiego VIII kadencji. Po piastowaniu mandatu posła w Sejmie I kadencji, szybko znalazł się na marginesie polskiej sceny politycznej, gdzie pozostał przez następne niemal 20 lat. Do świadomości przeciętnego wyborcy zaczął się przebijać dopiero przy okazji kampanii wyborczej w ramach wyborów europejskich w 2014 roku. Równolegle jego ówczesna partia – Kongres Nowej Prawicy, zaczęła zdobywać nowych wyborców i piąć się w sondażach w górę. Powodów takiego rozwoju sytuacji było kilka, jednak jednym z najważniejszych, w słowach jego późniejszego bliskiego współpracownika – Sławomira Mentzena, było nie stronienie polityka od kontrowersyjnych wypowiedzi, które były potem pokazywane i szeroko komentowane w mediach głównego nurtu.

Bez względu na etyczną, czy moralną ocenę takiej, świadomej lub nie, strategii politycznej bez wątpienia miało to przełożenie na rozpoznawalność polityka. Janusz Korwin-Mikke jest jednym z najbardziej znanych działaczy politycznych w Polsce. Taki sposób działalności niesie ze sobą jednak konsekwencje – większość Polaków nie ufa politykowi. Wpływ na to bez wątpienia ma fakt, iż Korwin prezentuje zestaw poglądów, który jest raczej odległy przekonaniom większości Polaków, niemniej nie bez znaczenia pozostają wszelkie mity i niedopowiedzenia, którymi obrosła sylwetka tego wieloletniego polityka, a związane tak z wywoływanymi przez niego kontrowersjami, jak i wyrywaniem jego wypowiedzi z kontekstu. Jego obecność w polskiej polityce stała się czymś tak oczywistym, że wieść o oddaniu przez niego sterów w partii KORWiN mogła zostać uznana za coś szokującego, pomimo sędziwego wieku polityka. Zmiana na stanowisku ,,krula” jest o tyle istotna, iż równolegle mają miejsce wydarzenia, które mogą okazać się kluczowe dla przyszłości skrajnie prawicowej Konfederacji, którą on sam i jego partyjni koledzy współtworzyli niecałe cztery lata temu. O ile przyszłość tego egzotycznego aliansu stoi pod znakiem zapytania, warto byłoby poświęcić chwilę, by przyjrzeć się poglądom wyznawanym przez niego.
Tfu! Demokracja.
Kluczową kwestią dla zrozumienia poglądów Janusza Korwin-Mikke, jest poznanie jego wizji systemu państwowego. Polityk wielokrotnie i z upodobaniem atakował system demokratyczny, chociażby nazywając go “rządami ludzi, którzy nie znają się na niczym i decydują o wszystkim”. Jest on przeciwnikiem dążenia do równości politycznej obywateli na polu wyborczym, twierdząc iż “w demokracji rację ma większość, a głupich jest więcej niż mądrych, więc każda demokracja kończy w katastrofach, w korupcji, w głupocie”, czy też uważa za absurdalną sytuację, w której “dwóch meneli spod budki ma dwa głosy, a profesor uniwersytetu ma jeden głos”. W tym względzie poglądy polityka zdecydowanie odróżniają się od tych, prezentowanych przez ludzi, których nazywamy populistami. Nie uważa on, że problemem czasów teraźniejszych jest zjawisko oddalania się rządzących od rządzonych i coraz mniejszy wpływ społeczeństwa na decyzje zapadające “na szczytach władzy”. Wręcz przeciwnie – taka sytuacja byłaby wręcz pożądana według niego, ze względu na skupienie się na negatywnych konsekwencjach wpływu ogółu społecznego na władzę i przekonanie o nieuchronności przekształcenia demokracji w ochlokrację. Wyraz temu dał między innymi na swoim koncie na twitterze:
Rządy prawa, a nie ludu
Wiedząc, iż Korwin jest na tyle zdecydowanym przeciwnikiem demokracji, iż dopuszcza przewrót wojskowy w celu jej obalenia, pozostaje odpowiedzieć na pytanie – jaki w takim razie ustrój jest według niego odpowiedni i jakie są podstawy ideologiczne lub praktyczne takiego stanowiska? Klaryfikacji w tej materii dostarczył wywiad przeprowadzony z nim przez profesora Adama Wielomskiego i doktora Łukasza Święcickiego. Pomimo studiowania filozofii, polityk nie wykazuje żywotnego zainteresowania filozofią polityczną, uznając ją co najwyżej za interesujący eksperyment myślowy, nie mający przełożenia na praktyczne funkcjonowanie państwa. Korwin deklaruje się jako monarchista, jednak jego argumenty na poparcie tego ustroju nie wynikają z przekonań aksjologicznych, a logicznych i praktycznych. Część z nich przytacza na łamach tego wywiadu – ,,decyzje podejmowane przez jednostkę są o wiele szybsze niż przez jakikolwiek kolektyw”, ,,monarcha ma interes, żeby bogate państwo dziedziczył jego syn, wnuk, prawnuk i tak dalej, natomiast prezydent ma interes, żeby tak się nakraść, żeby jego syn wnuk, prawnuk i tak dalej mieli z czego żyć”.

Kluczowymi argumentami na rzecz monarchii dziedzicznej są więc według polityka, obok zdolności do podejmowania szybkich, jeśli trzeba niepopularnych, ale koniecznych decyzji, także przekonanie o tym, że wbrew założeniom, to ustrój monarchiczny cechuje się większą samokontrolą i poczuciem odpowiedzialności za stan państwa rządzących, ze względu na świadomość ciągłości dziedzicznej władzy. Korwin zaznacza również, iż wpływ na jego przekonania ma też argument historyczny – większość państw przez większość czasu było monarchiami. Polityk ponadto nie dopuszcza w żadnym wypadku obalenia władcy przez społeczeństwo na drodze rewolucji, czy też innych działań pozaprawnych. Rozwiązaniem tego problemu według niego może być interwencja zewnętrzna sąsiadów rządzonych przez lepszych monarchów, czy też fizyczne zlikwidowanie panującego przez członków elity rządzącej. W przypadku braku monarchii, Korwin dopuszcza również możliwość ustanowienia innych ustrojów – dyktatury lub republiki – rozumianej jako ,,rządy prawa – nie ludu”, tak więc rządów wybitnej jednostki lub jednostek.
Wolność według Korwina
Wartością, która dla tego polityka ma znaczenie największe jest wolność. Pojęcie to jednak samo w sobie może znaczyć wiele, ze względu na różne jej interpretacje, dlatego wymagania jest klaryfikacja. O swoim rozumieniu ,,wolności” Korwin mówi – ,,Póki nie pojawili się komuniści, wolność miała jasną definicję: jestem wolny od różnych rzeczy, ucisku, powietrza, moru i wojny. Hegel wprowadził natomiast pojęcie “wolność do”. A więc wolność do gwałtu, bicia innych. Otóż mówiło się o prawie do gwałtu. Pojęcie wolności zupełnie odwrócono”. Wolność w rozumieniu ,,korwinistycznym” odnosi się więc wyłącznie do wolności w rozumieniu negatywnym, to jest ,,wolności od”, w której przede wszystkim chodzi o brak przymusu.
Odrzucenie wolności pozytywnej może zresztą wywoływać pewne problemy w zrozumieniu systemu wartości polityka człowiekowi, który jest przyzwyczajony do nieco szerszej definicji stosowanej przez większość ugrupowań liberalnych głównego nurtu. Warto chociażby tylko wspomnieć, że niekiedy zarówno Korwin, jak i osoby z jego środowiska stosują w celu samookreślenia alternatywne pojęcia od ,,konserwatywnego liberała”, takie jak ,,konserwatywny leseferysta”, czy też najbardziej znane – ,,wolnościowiec”. Pozycja w ten sposób rozumianej wolności w światopoglądzie polityka jest absolutna i warta każdego poświęcenia, zgodnie ze słowami ,,Oczywiście, że wolność jest ważniejsza, niż życie. Przynajmniej tak uczył mnie Ojciec – i tak uczono mnie w szkole. Mężczyźni mają obowiązek ryzykować życiem w obronie wolności”, czy też ,,celem życia nie jest dobrze się nażreć, celem życia nie jest bezpieczeństwo”. Skoro już mowa o ,,nażarciu się”, jak to zostało przez niego ujęte, czy też o dostatku i dostępności do dóbr, w tych aspektach Korwin również w sposób zdecydowany broni prymatu wolności – ,,Gdyby nawet socjalizm zapewniał więcej dóbr, niż kapitalizm, to i tak byłbym za kapitalizmem, bo zapewnia on więcej wolności. Na szczęście nie mam tego dylematu”.

Przyjętych założeń broni on nawet w zestawieniu różnych państw o gospodarce niesocjalistycznej – zapytany o to, gdzie wolałby mieszkać: w Holandii lub Danii, gdzie podatki są wyższe, czy też w Bułgarii lub na Litwie, gdzie są niższe, bez wahania odpowiedział, iż ,,z całą pewnością w Bułgarii i na Litwie”. Również na tym polu atakowana przez niego zazwyczaj bywa Unia Europejska – ,,Eurosocjalizm jest co prawda lepszy od socjalizmu sowieckiego, bo już nie mordują, tylko kradną. Ale nadal jest to system zły. Jeśli mamy wychodzić z naszego zaścianka, to po co wchodzić do Euroza*upia? Lepiej dołączyć się do krajów, gdzie panuje wolność”.
Na zakończenie rozważań na temat ,,korwinistycznego” ujęcia wolności, warto wspomnieć iż ma ona postać skrajnie indywidualistyczną, na co w jasny sposób wskazują trzy wypowiedzi polityka – ,,Jak gdzieś jedzie czołg, a ludzie ostrzeżeni się nie usuwają – to ich prawo. Wolny człowiek w wolnym kraju ma prawo dać się rozjechać. Na tym polega liberalizm”, ,,Jeśli w wyniku własnej decyzji ginie człowiek – to jego prywatna sprawa. Jeśli ginie 10.000 ludzi – to jest to 10.000 prywatnych spraw – a nie ,,problem społeczny” oraz ,,przymus zapinania pasów jest niedopuszczalny – niezależnie od tego ilu ludzi ratuje, a ilu przez niego ginie”. Druga z nich, pomimo pochodzenia sprzed ponad 14 lat, w sposób aktualny oddaje podejście Janusza Korwin-Mikke zarówno do kwestii restrykcji, jak i ewentualnego przymusu szczepień – naruszenia osobistej wolności w celu ograniczenia przepełnienia szpitali i zgonów nadmiarowych w dobie pandemii, szczególnie w zestawieniu z inną, dosyć darwinistyczną wypowiedzią – ,,Trzeba było pozwolić rok temu umrzeć czterdziestu tysiącom ludzi i teraz by już umierało dziennie tylko dwadzieścia osób, trzydzieści osób”.
Nie ma dowodu że wiedział…
Rzekoma obrona Adolfa Hitlera przez Janusza Korwin-Mikke, jest chyba najważniejszym mitem, dotyczącym jego poglądów, z którym warto by się rozprawić. Oprócz tezy, dotyczącej domniemanej niewiedzy wodza III Rzeszy o Holokauście, wiąże się z nim jedna z bardziej znanych kontrowersyjnych wypowiedzi polityka – ,,podatki za Hitlera były znacznie niższe”. Stwierdzenie to interpretowane jest czasem jako idealizowanie okupacji, czy też wychwalanie systemu nazistowskiego. Przyjmowanie takiego wniosku to w istocie jednak daleko posunięte mijanie się z prawdą. Korwin-Mikke ma do III Rzeszy i Adolfa Hitlera stosunek negatywny, nazywa go ,,najwybitniejszym socjalistą europejskim”, zaś generalnie tego typu zabiegi retoryczne są atakiem na wszelkie systemy państwowe dopuszczające (w oczach polityka) nadmierny interwencjonizm państwowy, w tym na obecny w Polsce system, czy też na Unię Europejską, poprzez ustawienie ich w ,,jednym szeregu” z nazistowskimi Niemcami, czego wyraz dał chociażby w Parlamencie Europejskim, gdzie przed wykonaniem nazistowskiego pozdrowienia, zaatakował europarlamentarzystów, mówiąc iż ,,Cały czas mówicie o różnorodności, że nasz parlament broni różnorodności, tymczasem w każdym głosowaniu popieracie zjednoczenie (zrównywanie) wszystkiego. Nie jesteście za różnorodnością, tylko za zrównywaniem. Tym razem jest to: jedna Rzesza, jeden naród, jeden głos”.
Unia jest dla Korwina wrogiem szczególnym, nie tylko ze względu na nakładanie regulacji i tworzenie znacznej ilości nowych aktów prawnych, ale również ze względu na ich ujednolicanie, co szczególnie go od niej odrzuca – zwolennika rozdrobnienia i wolnej konkurencji między państwami. Zatrzymując się przy kwestii stosunku Korwina do wszelkich przejawów działalności państwowej wykraczającej poza wizję państwa jako ,,nocnego stróża”, po raz kolejny warto odwołać się do jego interpretacji wolności, tym razem konkretnie rozumianej jako wolność rodziców do wychowywania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami, czy też raczej wolności ,,od” interwencji państwa w tym zakresie – ,,W normalnym państwie o tym, w jakim wieku dziecko idzie do szkoły – i czy w ogóle idzie do szkoły – decydują rodzice. I żadna dyskusja nie jest potrzebna”. Podobnie jak w przypadku przekonania o nieuchronnych i negatywnych konsekwencjach funkcjonowania demokracji, polityk wykazuje równie silne podejście wobec biurokracji państwowej – ,,Taka jest natura świni, że jeśli da się jej możliwość wejścia racicami w koryto – to wlezie. Nic nie powstrzyma biurokracji przed dalszym świadczeniem nam Dobra, chronieniem nas przed Złem – jeśli będzie jej wolno to robić!”.