Temat pozyskania odszkodowań za straty wojenne od państwa niemieckiego powraca niczym bumerang, z okazji obchodzenia kolejnych rocznic wybuchu II wojny światowej. Tym razem jednak działania obozu rządzącego wydają się czymś więcej, niż wyciągnięciem posła Mularczyka z szafy, by dokonał on tak zwanej ,,wrzutki” na użytek polityki wewnętrznej. W obliczu trwającego i przedłużającego się konfliktu z Komisją Europejską w sprawie wypłaty środków w ramach Funduszu Odbudowy, premier Jarosław Kaczyński zdecydował się na otworzenie nowego frontu konfliktu o należne Polsce pieniądze, wykorzystując kwestię braku dostatecznego zadośćuczynienia ze strony Republiki Federalnej Niemiec za zbrodnie nazistowskie na ziemiach polskich. Temat ten w okamgnieniu zelektryzował polską opinię publiczną i spotkał się z odzewem naszych zachodnich sąsiadów. Jednocześnie ze względu na jego kontrowersyjność niezwykle trudne jest odsianie prawdy od mitów i manipulacji.

Czy pozyskanie astronomicznych reparacji jest prawnie możliwe?
Oceniając możliwość pozyskania odszkodowań od Republiki Federalnej Niemiec, przez pryzmat prawa międzynarodowego, należy pod uwagą wziąć szerszy kontekst historyczny i polityczny, a zwłaszcza fakt, iż po konferencji Poczdamskiej Polska, zaliczona została do wschodniej strefy reparacyjnej. Ta, w przeciwieństwie do części zachodniej, była niepodzielna na poszczególne państwa, a w całości dysponentem reparacji był Związek Radziecki, który zobowiązał się zaspokoić potrzeby reparacyjne strony Polskiej. Efektem tych ustaleń było podpisanie przez Polskę i ZSRR umowy dotyczącej szkód wyrządzonych przez okupację niemiecką i regulującą rozmiar i tryb spłaty świadczeń na rzecz Polski. Na jej podstawie rząd radziecki następnie, de iure, zrzekł się na rzecz Polski wszelkich roszczeń do mienia niemieckiego i innych aktywów z terenu nowo uformowanej Polski, de facto jednak prowadził on agresywną politykę grabieżczą na mieniu, które powinno przypaść Polsce.
Najistotniejszym argumentem, z punktu widzenia prawnego, stojącym na przeszkodzie w uzyskaniu reparacji jest jednak inny dokument, a mianowicie umowa pomiędzy NRD, (Niemcami Wschodnimi) a PRL z dnia 22 sierpnia 1953 roku o ostatecznym zamknięciu kwestii reparacji ze strony Niemiec. Umowa ta oraz uchwała rady ministrów, w której stwierdzono:
“Biorąc pod uwagę, że Niemcy zadośćuczyniły już w znacznym stopniu swoim zobowiązaniom z tytułu odszkodowań i że poprawa sytuacji gospodarczej Niemiec leży w interesie ich pokojowego rozwoju, rząd Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej – pragnąc wnieść swój dalszy wkład w dzieło uregulowania problemu niemieckiego w duchu pokojowym i demokratycznym oraz zgodnie z interesami narodu polskiego i wszystkich pokój miłujących narodów – powziął decyzję o zrzeczeniu się z dniem 1 stycznia 1954 r. spłaty odszkodowań na rzecz Polski˝
Ponadto delegat rządu PRL miesiąc po podpisaniu umowy, a więc 23 września 1953 roku, w oświadczeniu na posiedzeniu plenarnym VIII sesji Zgromadzenia Ogólnego ONZ, ostatecznie potwierdził fakt zrzeczenia się przez Polskę reparacji od Niemiec.
Bez względu na współczesną ocenę niezależności czy raczej zależności rządu PRL od Związku Radzieckiego umowa z 22 sierpnia 1953 roku oraz oświadczenie z 23 sierpnia 1953 roku są skutecznymi i obowiązującymi aktami na gruncie prawa międzynarodowego, co w dodatku potwierdzone zostało w październiku 2004 roku także przez rząd Marka Belki, którego oceny odnośnie do zależności są jednoznaczne.
Jedynym prawnym “punktem zaczepienia” może być fakt, iż umowy te oraz oświadczenia tyczył się Niemiec Wschodnich (NRD), a nie zaś Niemiec Zachodnich (RFN), z których do dzisiejszego czasu przetrwała jedynie Republika Federalna Niemiec, która de facto i de iure, w procesie zjednoczeniowym, wchłonęła wschodniego sąsiada.
“Choć droga będzie długa, to jesteśmy przeświadczeni, że któregoś dnia odniesiemy sukces w sprawie reparacji wojennych od Niemiec”
Jarosław Kaczyński
Żądania, czy tylko zasłona dymna?
Osobną kwestią jest pytanie, na ile obóz rządzący realnie liczy na możliwość pozyskania tych środków w krótkim, średnim bądź dłuższym okresie czasowym, a na ile jest to próba nacisku na naszych zachodnich sąsiadów i instytucje unijne, w celu odblokowania wypłat obiecanych Polsce funduszy w ramach KPO. Możliwym jest również, iż mamy do czynienia wyłącznie z elementem trwającej już od początku lata wydłużonej kampanii wyborczej przed wyborami parlamentarnymi w przyszłym roku, w ramach jesiennej próby odzyskania inicjatywy przez partię Jarosława Kaczyńskiego.
Sam prezes PiS przyznaje, iż nawet na hipotetyczny sukces z pewnością przyjdzie czekać latami. Biorąc pod uwagę pogarszającą się sytuację ekonomiczną i nastroje społeczne, otwartym pytaniem pozostaje, czy obóz rządzący ma przed sobą jeszcze lata. Istotnym może być również fakt, iż zwolennicy starań o reparacje, stanowiący około połowę Polaków, przeważają nad przeciwnikami (w stosunku 47,2% do 37,6% – United Surveys, 1 września 2022), zarazem jednak mało kto wierzy w sukces, co wynika z sondażowych badań opinii publicznej. W obliczu kryzysu nieotrzymane zadośćuczynienie za straszliwe zbrodnie może posłużyć nie tylko do zmobilizowania ,,twardego elektoratu” PiS, ale i do wciągnięcia szerszych mas społecznych w krytyczną wobec państwa niemieckiego retorykę obozu władzy.
“Słyszałem już od bardzo ważnego polityka niemieckiego, że żaden rząd niemiecki się na to nie zgodzi”
Jarosław Kaczyński

Odpowiedź jak blitzkrieg – błyskawiczna
Dla Niemiec sprawa reparacji nie jest niczym nowym i wydaje się, że rząd w Berlinie ma już na tę okoliczność od dawna przygotowane stosowne odpowiedzi, w których owszem przyznaje się do winy oraz zapewnia o pełnej odpowiedzialności moralnej, oraz politycznej, wyłączając jednak aspekt finansowy, który zdaniem rządu RFN jest ostatecznie i definitywnie zamknięty.
“Kwestia reparacji została zamknięta. Stanowisko niemieckiego rządu się nie zmieniło”
Rzecznik niemieckiego MSZ, cytowany przez Reuters