Idee emancypacji i władzy demokratycznej stoją u serca współczesnych systemów liberalnych państw. Spora część współczesnej polityki opiera się o założenie, iż obowiązkiem państwa jest realizować te wartości i podejmować działania zgodne z wolą i interesem różnie rozumianego “ludu”. Faktyczne realia towarzyszące tym wartościom jednak zawsze zmuszały systemy oparte na demokracji do pewnych kompromisów. Przez lata brak zdolności do powszechnej i szybkiej komunikacji doprowadził do uformowania systemu demokracji reprezentatywnej. Oczekiwanie, iż obywatele ogromnych konstruktów, jakimi są państwa narodowe, mogliby zebrać się na obrady osobiście, byłoby raczej absurdalne. Podobnie trudno jest oczekiwać od przeciętnych obywateli, by zapoznawali się z wszelkimi aktami prawnymi przechodzącymi przez rząd, kiedy sami zajęci są własnymi obowiązkami niezwiązanymi z polityką. Wraz z rozwojem naszych technologii niektórzy zaczynają jednak twierdzić, iż istnieje lepszy i bardziej demokratyczny sposób na rządzenie państwem.

Płynna Demokracja
Jednym z pomysłów na ulepszenie aktualnego formatu demokratycznych rządów jest transformacja obecnego systemu w tzw. “płynną demokrację”. Przedstawiana jako system łączący zalety zarówno demokracji reprezentatywnej, jak i bezpośredniej, demokracja płynna miałaby umożliwić ludziom większe zaangażowanie się w sprawy polityczne i społeczne, pozwalając im na osobiste głosowanie, w które sprawach są dla nich ważne. Jednocześnie nie zmuszałoby części społeczeństwa, niezainteresowanej politycznymi decyzjami do poświęcania swojego czasu do zapoznawania się z każdym omawianym aspektem polityki kraju.
Istotą “płynności” tego typu demokracji miałaby być zdolność obywateli do wyboru czy chcieliby osobiście głosować nad danymi ustawami, czy oddać swój głos przedstawicielowi. Dzięki takiej organizacji państwa ludzie zainteresowani polityką mogliby osobiście dopilnować, by ich poglądy zostały odzwierciedlone w głosowaniu nad samymi ustawami. Zniknęłyby w ten sposób obawy o to, iż wybrany przez nas polityk zagłosuje inaczej, niż my byśmy tego chcieli. Jednocześnie ludzie mało zainteresowani większością polityki wciąż mogliby wybierać odpowiednich delegatów, główną różnicą jednak byłaby zdolność natychmiastowego wycofania i przekazania swojego głosu innemu delegatowi w każdym momencie. Dzięki temu według zwolenników płynnej demokracji politycy nie mogliby wykorzystywać pozycji zdobytej w wyborach, by działać przeciwko swoim wyborcom. Każdy delegat ciągle odpowiadałby przed swoimi wyborcami i każdy z nich mógłby w każdym momencie zabrać swój głos z powrotem, obniżając wpływ, jaki delegat posiada na proces legislacyjny. Pozwoliłoby to również wyborcom skupionym tylko na konkretnych aspektach polityki na odpowiednią reprezentację bez potrzeby wspierania konkretnych partii politycznych i ich ideologii. W demokracji tego typu politycy i delegaci zmienialiby się dużo częściej, zależnie od aktualnie omawianej ustawy, w ten sposób lepiej odzwierciedlając zmiany opinii w społeczeństwie oraz poglądy na konkretne aspekty polityki.
Cyfrowy Kleroterion
Wśród promotorów idei demokracji alternatywnych do tych, które stosujemy, znajdują się również zwolennicy tzw. lottokracji lub demarchii. Prezentowana jako sposób na zakończenie istnienia “polityków karierowiczów” oraz posiadająca swoje korzenie w starożytnych Atenach, lottokracja oddawałaby kontrolę nad państwem w ręce losowych ludzi. Odpowiedni algorytm miałby za zadanie wylosowanie odpowiedniej rady zarządzającej spośród spełniających kwalifikacje kandydatów, w ten sposób tworząc rząd reprezentatywny i bliższy populacji niż polityczne elity.
Kandydaci do rządów nie musieliby mieć żadnych koneksji, pieniędzy czy statusu, nieistotna byłaby ich rasa, orientacja seksualna czy płeć. Algorytm zapewnić miałby reprezentację odzwierciedlającą realne struktury demograficzne bez pomijania mniejszości. Zniknęłyby manipulacyjne kampanie polityczne, karierowicze polityczni, problem irracjonalnych wyborców i fałszywe obietnice. Rady rządzące zarówno na poziomie lokalnym co narodowym wypełniać miałyby politykę od zwykłych losowych ludzi dla zwykłych losowych ludzi. Ze względu na demograficzne dopasowanie w każdej radzie znaleźć miałby się reprezentant każdej grupy społecznej, unikając tym samym problemów demokracji większościowej, gdzie największe grupy są nadreprezentowane.
Krytyka i konkluzje
Mimo wszystko obie koncepcje “nowych demokracji” nie są idealne i nie brakuje im krytyków. Niektórzy zwracają uwagę na trudności w praktycznym zaaplikowaniu płynnej demokracji w skali milionów obywateli. Ciągła zmienność składu delegatów w zależności od ustawy mogłaby wywołać pewną dozę konfuzji i trudności w organizacji głosowań, nawet jeśli proces legislacyjny odbywałby się głównie za pomocą platform internetowych. Dodatkowo badanie przeprowadzone przez Evi Micha oraz Ioannis Caragiannis w 2019 roku sugeruje, iż zjawisko oddelegowywania głosów przez mniej poinformowanych wyborców do bardziej poinformowanych skutkować może ostatecznie pogorszeniem jakości podejmowanych decyzji względem tych podejmowanych przez jak najszersze grono lub pojedynczego dyktatora.
Wybór rządzących poprzez loterię również wywołuje dozę sceptyzmu. Istotnym problemem tego typu formy wyboru polityków jest ich kompetencja. O ile wybrani członkowie rządów byliby reprezentatywni wobec różnych grup społecznych i demograficznych to trudno oczekiwać od algorytmu by był w stanie wytypować również ludzi kompetentnych. Dodatkowym problemem jest krytyka, iż tego typu “wybór” rządzących wcale nie jest demokratyczny, bo nie polega na zgodzie obywateli na rządy danych ludzi. Przy tym sami rządzący z tego samego powodu nie odpowiadają przed obywatelami.
Koniec końców nowe technologie otwierają nowe ścieżki dla rozwoju demokracji, jednak nie jest to droga tak prosta, jak może się to wydawać. To czy demokracja nowej ery będzie systemem niewidzianej dotąd emancypacji, czy jedynie nieudanym eksperymentem zależeć będzie przede wszystkim od nas.