Wizyta szefa MONu Mariusza Błaszczaka w Korei Południowej przyniosła wiele informacji na temat transakcji podejmowanych przez Wojsko Polskie, niestety, nie wszystkie wiadomości są pozytywne, szczególnie dla naszej rodzimej zbrojeniówki. Poza potencjalnym nabyciem myśliwców szkoleniowych KAI KF-21, okrętów podwodnych typu 210, głównym tematem był zakup nowych (na standard Polski) bojowych wozów piechoty. Ministerstwo Obrony Narodowej zadeklarowało wykupienie K-21, co szczególnie zadziwiło wiele osób w Polsce, gdyż na naszym podwórku mamy specjalnie zaprojektowanego na życzenie NCBiR (Narodowego Centrum Badań i Rozwoju), nowszego BWP Borsuk, który przez wielu ekspertów jest uznawany za konstrukcję zdecydowanie lepszą, a przede wszystkim- produkowaną przez Hutę Stalowa Wola.

Czym jest Borsuk?
Żeby zrozumieć sedno problemu, trzeba zadać sobie dwa pytania, mianowicie dlaczego zamawiamy nowy rodzaj BWP oraz po co? Do tej pory podstawowym wozem jest BWP-1 oraz 60 sztuk BWP-2 antyczne pojazdy pamiętające Ludowe Wojsko Polskie oraz Gierka, są jeszcze pojazdy bojowe innego typu takie jak kołowy transporter opancerzony Rosomak, którego posiadamy 900 sztuk. Jest to jednak niedopuszczalny stan dla cywilizowanej armii NATOwskiej, która strzeże wschodnią flankę, jakże istotnej w czasach wojny na Ukrainie. W końcu bojowy wóz piechoty to podstawowy środek transportu piechoty oraz wsparcie jej na polu walki- skoro infanteria jest kręgosłupem Armii, to BWPy są kręgami szyjnymi. Oczywistym jest fakt, iż nawet modernizowane BMP-1/BMP-2 nie są nawet bliskie skuteczności M2 Bradleyów czy ochrony, jaką dają MRAPy, ale przede wszystkim nie konkurują z BMP-3 i BMD-4. Na szczęście MON doszedł do prawidłowego wniosku, iż część starych modeli trzeba przekazać Ukrainie, a resztę wymieniać na nowe.
Borsuk to przede wszystkim nowy bojowy, pływający (!) wóz piechoty projektowany i realizowany już od 2014 roku, a w 2017 został pierwszy raz zaprezentowany. Przede wszystkim Borsuk został skonstruowany tak, aby mógł pokonywać przeszkody wodne oraz w trudnym terenie. Jest to niezmienna doktryna Wojska Polskiego, która zakłada możliwość pokonania przeszkód wodnych, tak aby dowództwo miało większe możliwości manewru. Niestety odbywa się to kosztem ochrony pancernej – co jest pewnym ewenementem w świecie zachodnim, gdzie bojowe wozy piechoty mają głównie zapewniać bezpieczeństwo piechocie. Mocniejszy pancerz, zdolności przetrwania uderzenia prostych materiałów IED (improwizowanych ładunków wybuchowych) oraz wsparcie bojowe to główne według zachodnich strategów.
W Polsce, mimo zmian w infrastrukturze oraz klimacie (szczególnie chodzi o cieplejsze zimy) nasze BWPy muszą spełniać wymogi opracowane w latach 1980-1990-2000. Mimo wszystko Borsuk może zostać wyposażony w np.: aktywny system ochrony pojazdu, systemu obronnego, który daje możliwość zakłócania i obezwładniania układów naprowadzania nadlatujących pocisków. Również problem wytrzymywania uderzeń IED został rozwiązany w Borsuku dzięki amortyzacji siedzeń oraz układzie pancerza mogącym rozprowadzić siłę wybuchu tak, by żołnierze nie otrzymywali obrażeń, będąc w pojeździe. Jest to szczególnie trudne przy zmniejszonej wadze pancerza, wymaganej do utrzymania pływalności. Kolejnym atutem Borsuka jest bezzałogowa, zdalnie sterowana z wnętrza pojazdu wieża ZSSW-30 kalibru 30mm (standard w NATO), a także podwójna wyrzutnie przeciwpancerne, kierowane “Spike”. Konstrukcja ta została opracowana w Polsce i przeszła badania kwalifikacyjne, a pierwsze partie mają trafić na Rosomaki. W podstawowej wersji Borsuk ma przewozić trzech członków załogi – dowódcę załogi, kierowcę oraz działonowego-operatora i sześciu żołnierzy desantu.
Wysokie oczekiwania i niskie osiągnięcia
Wojsko oczekiwało wiele od Borsuka, jednak na opracowanie i przetestowanie tego sprzętu wydano tylko 75 milionów złotych, gdzie koreański “odpowiednik” już w 2003 roku otrzymał 77 milionów… dolarów. Wybuch wojny, a co za tym idzie- widmo realnego zagrożenia doprowadziło do przyspieszenia prac nad pojazdem zdolnym wymienić przestarzałego BWP-1, dofinansowano wreszcie cały projekt, jednak nadrobienie zaległości w testach i innych prototypach wymagało czasu, co przesunęło gotowość do seryjnej produkcji na 2024 rok.
Wybuch wojny na Ukrainie zmienił podejście (wcześniej opieszałego) MONu, jeśli chodzi o doinwestowanie Armii to ciągle słyszymy o nowych zakupach mających załatać dziury w WP, które doświadczało karygodnych zaniedbań. Niestety odbija się to negatywnie na Borsuku- jego proces tworzenia to przykład skąpstwa, mogącego odbijać się na naszym wojsku jeszcze długie lata. Nowe BWPy są nam potrzebne, a osoby odpowiedzialne za zarządzanie wojskiem stwierdziły, iż nowe pojazdy muszą pojawić się od zaraz. Dla wielu zaskoczeniem była informacja o wyborze południowokoreańskich K21, projektowanych od 1999 roku, z pierwszymi prototypami służącymi w koreańskiej armii zostały dostarczone w 2005. Trzeba zaznaczyć, że jest to przeskok jakościowy, jeżeli porównać je z BWP-1, ale trzeba zadać sobie pytanie, czy K21 produkowane za granicą są lepszą opcją od rodzimych Borsuków? W dużym skrócie K21 jest starszą produkcją od Borsuka, mając to na uwadze, wiemy, iż pewne nowinki techniczne zastosowane w Borsuku jak wieża ZSSW-30 nie są dostępne w K21. Koreański pojazd jest słabiej opancerzony, technologia układu pancerza nie daje ochrony przeciwko IED, wnętrze K21 nie daje odpowiedniej amortyzacji przed wybuchem (mniejsza szansa na przeżycie załogi).
Wieża w K21 jest dwuosobowa, co wymaga dodatkowego pancerza, co nie występuje przy Borsuku (wieża jest bez załogowa, lżej opancerzona), dodatkowo K21 jest wyposażona w działo K40 40 mm produkcji S&T Dynamics, która jest dobrym działem z nowoczesną stabilizacją (mimo wszystko gorszą od Borsukowej) oraz kontrolą ognia daje możliwość poruszania się i strzelania w tym samym czasie, to jednak mamy jeden poważny problem – pociski 40mm są rzadkością tak u nas, jak na zachodzie i nawet w Rosji, wszędzie tam króluje 30mm. Nasza armia posiada pokaźne ilości pocisków 30mm, głównie za sprawą Rosomaków, użytkujących działa kalibru 30mm- sięgnięcie po wieże tego kalibru jest korzystna z perspektywy układu logistycznego wojska Polskiego. Trzeba oddać K21, że mieści On 3-osobową załogę z 9 żołnierzami gotowymi do desantu, co jest wynikiem lepszym od Borsuka. Jest to osiągnięte kosztem bezpieczeństwa załogi, ale kto by się tym przejmował w MONie…
Uzasadnieniem wyboru K21 jest dosyć proste – wybranie koreańskiego wozu zapewni odpowiednią ilość pojazdów w krótkim terminie, czyli godzimy się na wybór modelu gorszego, ponieważ zaniedbaliśmy rozwój naszego (lepszego). Szybkie doinwestowanie Armii jest ruchem na pewno pozytywnym, ale wybór K21 jest karą za lata niedociągnięć i przycinań na projektach PGZu. Osoby związane z PGZem starają się zapewniać, iż produkcja Borsuków będzie stabilnie wynosić 100 sztuk rocznie, ale K21 mimo wszystko zostanie dostarczone dużo szybciej w większej ilości, oczywiście będzie można odtrąbić sukces, bo dostaniemy pierwszą partię praktycznie natychmiast, porobione zostanie parę zdjęć, a wojsko spokojnie poczeka, aż Koreańczycy skończą produkcję zamówionych przez nas maszyn, przecież tylko część dotrze do Polski prosto z magazynów – reszta też musi zostać wyprodukowana.
Konkluzja
Dochodząc do konkluzji – nie warto za każdym razem wychodzić z założenia, iż zachodni przemysł/sprzęt wojskowy jest sprawniejszy od naszego, tylko dlatego, że przyjechał zza granicy. Rozwijanie naszych domowych projektów, specjalnie tworzonych, aby działać w naszych warunkach, pozwoli uwolnić nas od problemów logistycznych, a produkcja w Polskich zakładach pozwala na częściowe odzyskanie pieniędzy z danych zamówień, wracając do budżetu lub do kieszeni podatników. Jeżeli potwierdzą się zapowiedzi o zakupie K21 i “uśpi” to Borsuka, to miejmy nadzieje, iż osoby odpowiedzialne za nasze wojsko wyciągną wnioski, a przyszłe flagowe projekty nie utkną w fazach testowych i będą realnie modernizować naszą armię.