Co niesie przyszłość dla naszych struktur politycznych? Pytanie to od tysiącleci padało z ust filozofów, naukowców, pisarzy i ideologów, snujących rozmaite wizje utopii, dystopii i wszystkiego pomiędzy. Technokracja, czyli “rządy wyedukowanych ekspertów”, “rządy techników” lub “rządy naukowców” zwykle używana jest dziś pejoratywnie. “Technokrata” budzi skojarzenie z politykiem zdystansowanym od “zwykłych ludzi” bardziej skupionym na cyfrach i statystykach niż “ludzkim doświadczeniu”. Jednak nie każdy podziela te poglądy. Zarówno w przeszłości, jak i dziś znajdziemy ludzi, których zdaniem system ten jest prawdziwym “następnym krokiem” na drodze ewolucji ludzkich systemów władzy. Rozpoczynając nowy cykl artykułów, eksplorujących wizje potencjalnych przyszłości polityki postaram się przybliżyć czytelnikom Politicusa historię i wizję technokracji.

Mędrcy, strażnicy i filozofowie
Idea, iż władzę powinni posiadać najmądrzejsi, nie jest nowa. Przykłady myślicieli głoszących potrzebę objęcia władzy przez królów-mędrców lub królów-filozofów można odnaleźć zarówno wśród myślicieli imperium rzymskiego, greckich polis, jak i tych z państwa środka. Większość z nich jednak wciąż zakłada jakąś władzę dynastyczną. Wśród tych przed-współczesnych wizji “władzy mądrych” dwie wyróżniają się jako najstarsze modele, które można uznać za proto-technokratyczne: platońskie Kallipolis oraz Bensalem Francisa Bacona.
W swoim dziele zatytułowanym “Republika” Platon rozpościera przed nami wizje swojego idealnego miasta, rządzonego przez rozsądną arystokrację filozofów. Społeczeństwo Kallipolis podzielone zostało na trzy kasty: rządzących, wojowników i robotników. Podział ten usprawiedliwiony był przez “szlachetne kłamstwo”, zgodnie z którym ludzie posiadają różne warianty duszy: złote, srebrne i żelazne, co sprawia, iż nadają się oni do różnych ról społecznych. Mieszanie się między kastami powstrzymywane byłoby przez państwową kontrolę małżeństw, ustanawianych za pośrednictwem sfałszowanych loterii, których celem miał być również rozwój swego rodzaju programu eugenicznego. Porządek społeczny wymagać miał także cenzury, wobec dzieł sztuki, które państwo uznało za nieodpowiednie lub podkopujące harmonię społeczeństwa.
Kasta rządząca tzw. “strażników” składać miała się z królów-filozofów, którzy ze względu na swój rozsądny charakter oraz edukację mieliby być najlepiej przystosowani do rządzenia. Strażnik miasta miałby być wybierany spośród kasty wojowników i obejmował swoje nowe stanowisko do końca życia, wcześniej przechodząc długi okres edukacji. Dzieci kasty wojowniczej, spośród której wyłaniano strażników, miałyby być wychowywane inaczej niż większość społeczeństwa. Dorastałyby, żyjąc komunalnie w państwowych ośrodkach, nie w towarzystwie własnych rodzin. Strażnicy i wojownicy w okresie dorosłości również żyliby inaczej niż ich robotniczy współobywatele. Nie mieliby posiadać własności prywatnych. Utrzymywani byliby z podatków innych obywateli, co miało zapewnić ich całkowitą lojalność wobec struktur państwowych i społeczeństwa, którego mieli bronić. Co ciekawe Platon uważał, że strażnikiem zostać mogłyby zarówno kobiety, jak i mężczyźni, nie widząc powodu, dla którego któraś z płci miałaby mieć z natury gorszą zdolność pojmowania prawdy.
Wyspa mistrzów i alchemików
O wiele mniej totalitarną wizję państwa, w którym elita intelektualna zajmuje szczególne miejsce, rozpościera przed nami Francis Bacon, angielski filozof żyjący na przełomie XVI i XVII wieku. W swojej książce “Nowa Atlantyda” opowiada on o utopijnym społeczeństwie na wyspie nazwanej Bensalem. W przeciwieństwie do Platona Bacon nie poświęca wiele czasu strukturze społecznej swojej utopii, lecz skupia się na roli, jaką pełni w niej instytucja zwana “Domem Solomona”.
Ten autonomiczny uniwersytet zarządzany przez swoistą biurokrację mistrzów alchemii przedstawiany jest jako główny powód sukcesu Bensalemitów. Zapoznając nas z rozmaitymi urzędami Domu Solomona jak poszukujący zagranicznych ksiąg “kupcy światła” czy tworzący teorie naukowe “interpretatorzy natury” Bacon stara się rozwinąć przed nami wizję państwa, w którym dzięki naukowej metodologii ludziom udało się pokonać problemy starzenia się, chorób czy głodu. Alchemicy z Domu Solomona cieszą się ogromną dozą zaufania i autonomii w swoim społeczeństwie. W książce dowiadujemy się , iż mają oni pełne prawo do decydowania, które z ich wynalazków i odkryć powinny być oddane do użytku publicznego, a które są zbyt niebezpieczne, by wiedział o nich rząd Bensalem. Tym samym, mimo iż Dom Solomona nie obejmuje roli bezpośredniej władzy nad wyspą, to właśnie on de facto steruje wieloma aspektami rozwoju życia ludzi w wizji Bacona.
Czarny Czwartek i Technocracy Inc.
Gdy krach z 1929 doprowadził do największego kryzysu ekonomicznego w historii kapitalizmu, wielu dojrzało w tym okazje do zaproponowania alternatyw wobec dotychczasowego systemu gospodarczego i politycznego. Wśród nich znaleźli się Howard Scott i M. King Hubbert, założyciele think tanku Technocracy Inc. i pierwsi współcześni proponenci systemu technokratycznego. Scott i Hubbert byli zdania, że wielki kryzys spowodowany był dwoma głównymi czynnikami. Po pierwsze politycy nieznający się na rzeczach, którymi zarządzają oraz postrzegający problemy społeczne przez pryzmat ideologii i interesów partykularnych grup, a nie jako techniczne usterki, które należy naprawić, nie są w stanie efektywnie zarządzać państwem i gospodarką. Po drugie dotychczasowy system ekonomiczny jest nieutrzymywalny, gdyż zbyt głęboko polega na subiektywnych czynnikach, oderwanych od rzeczywistego stanu ilości zasobów, a także stanowi nieefektywny i marnotrawny sposób dystrybucji zasobów i produktów.
Aby zaadresować wszystkie te problemy, Scott i Hubbert proponowali utworzenie “Północno-Amerykańskiego Technatu”, czyli państwa obejmującego kontynent Ameryki Północnej od bieguna północnego do Kanału Panamskiego. “Technat” ten, jak sama nazwa wskazuje, miał być zarządzany nie przez polityków a technokratów, czyli naukowych ekspertów powoływanych na podstawie kombinacji ich kompetencji, doświadczenia, edukacji, osiągnięć i pewnej dozy losowości. W ten sposób założyciele Technocracy Inc. mieli nadzieje wyeliminować z rządu element partykularystycznych interesów wpływających na decyzje rządzących oraz problem braku ekspertyzy polityków w polach zarządzanych przez instytucje państwowe.
Termo-ekonomia, Technaty i Urbanaty
Na władzy ekspertów jednak propozycje Scotta i Hubberta się nie kończyły. Aby zaadresować problemy gospodarcze, technokraci proponowali wykorzystanie tzw. termoekonomiki oraz ekonofizyki, czyli aplikacji teorii naukowych z zakresu fizyki, w szczególności dotyczących praw termodynamiki do zaprojektowania nowego systemu ekonomicznego. Doprowadziło ich to do utworzenia koncepcji zastąpienia dotychczasowego systemu cenowego i walutowego ideą waluty energetycznej oraz odgórnie zarządzanej gospodarki, w której produkcja i konsumpcja byłaby zbalansowana, w celu zapewnienia utrzymywalności jej rozwoju. Każdego roku rządzący technokraci mieliby obliczać ilość energii wytwarzanej przez państwo i na podstawie tego obliczenia obywatelom płacono by w ich miejscach pracy odpowiednią ilością “certyfikatów energetycznych” służących za nową formę pieniądza. Certyfikaty te symbolizowałyby odpowiednie ilości energii podzielone na dżule lub ergi.
Piecze nad tym procesem sprawować miałby “Dyrektor Kontynentalny”, którego obowiązkiem byłoby zapewnienie, iż gospodarka jest zbalansowana, utrzymywalna i racjonalnie zarządzana. W dalszej przyszłości założyciele Technocracy Inc. mieli nadzieję, iż ich model państwa nie tylko ziści się w formie Technatu Północnej Ameryki, ale również rozprzestrzeni się dalej, ostatecznie organizując całą planetę w sieci w większości samowystarczalnych technokratycznych państw kontynentalnych.
Populacja społeczeństwa Technatów miała zamieszkiwać w tzw. “Urbanatach”, które zastąpiłyby tradycyjne miasta. Te gigantyczne kompleksy budynków miałyby zapewnić wszelkie potrzeby społeczności lokalnej: miejsca pracy, mieszkania, sklepy, parki, szkoły, szpitale, centra sportu etc. Ideą przyświecającą Urbanatom było zapewnienie jak najwyższej jakości życia jak największej ilości obywateli, w wyznaczonych ramach utrzymywalności energetycznej. Poruszanie się po Urbanacie miałoby być łatwe ze względu na planowanie wewnętrznej infrastruktury, która ułatwiałoby dojście w każde miejsce pieszo lub za pomocą rozwiniętego systemu komunikacji zbiorowej. Same Urbanaty połączone byłyby między sobą za pomocą sieci transportu kolejowego, lotnisk oraz “Hydrologii Kontynentalnej” będącej siecią kanałów łączących Urbanaty w danym Technacie. Według członków Technocracy Inc. Tego typu organizacja przestrzeni mieszkalnej byłaby bardziej wydajna energetycznie oraz przyjazna dla środowiska ze względu na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych, oraz rozlewania się miast.
Krytyka i reorganizacja
Idee technokratyczne nie obyły się jednak bez sporej ilości krytyki. Najczęstszym argumentem wysuwanym przeciwko władzy ekspertów jest zagrożenie pogłębienia dystansu między obywatelami a rządzącymi. Technokraci, których pozycja nie polegałaby już na uznaniu obywateli, a jedynie osiągnięciach w kręgach naukowych i rządowych potencjalnie mogliby utworzyć odseparowane od doświadczeń zwykłego obywatela postrzeganie świata, poglądy społeczne i kulturę klasową. To z kolei mogłoby doprowadzić do złych decyzji i ignorowaniu problemów społecznych uznanych za “nieistotne” z perspektywy elity intelektualnej.
Problem sprawiał też pomysł utworzenia post-narodowych Technatów, zgodnie z którym poszczególne narody i grupy kulturowe są niemal kompletnie ignorowane wobec czysto technicznej i materialistycznej perspektywy Scotta i Hubberta.
Wreszcie bez krytyki nie obyła się idea centralizacji działań gospodarczych jako rozwiązanie, które nie jest tak praktyczne, jak wydawało się jej twórcom. W kompleksowych systemach gospodarczych, szczególnie tak wielkich, jak hipotetyczne Technaty zarządzanie zasobami wymagałoby niewyobrażalnej kontroli w zakresie informacji i komunikacji. Ze względu na niemożliwość jej osiągnięcia system ten znalazłby się z pewnością pod gigantycznym ciężarem administracyjnym, co prowadziłoby do nieefektywnego zarządzania zasobami i łańcuchami logistycznymi a tym samym obniżenia jakości życia obywateli.
Argumenty tylko narastały w sile wraz z kolejnymi porażkami totalitaryzmu sowieckiego, który w pewnych aspektach inspirował się ideami technokratycznymi z często pozostawiającym wiele do życzenia stopniem sukcesu. Wobec tego zwolennicy technokratycznego systemu władzy zrewidowali wiele swoich poglądów, które dziś przyjmują szeroką gamę form. W większości zrezygnowano z idei post-narodowych Technatów i sterowanej odgórnie gospdarki. Nie wszyscy porzucili jednak idee termo-ekonomii. Została ona jednak zreorganizowana w bardziej zdecentralizowany system, gdzie waluta energetyczna nie byłaby już emitowana przez rząd, lecz istniałaby jako kryptowaluta oparta o ilość i nadmiar produkowanej energii w systemie ekonomicznym.
Technokracja dziś i jutro
W odpowiedzi na obawy związane z dystansem między technokratyczną elitą a obywatelami powstały również alternatywne idee rządów technokratów. Część zwolenników technokracji uważa, iż pod kontrolą naukowych ekspertów powinny znaleźć się tylko elementy władzy państwowej jak władza wykonawcza (np. rada ministrów złożona z technokratów przy zachowaniu demokratycznego parlamentu). Inni proponują system nazywany “scjentokracją”, w której politycy niekoniecznie muszą być ekspertami, ale mieliby obowiązek brać pod uwagę rady naukowców pomagających przy ustanawianiu nowych praw czy podejmowaniu kluczowych decyzji.
Inny pomysł proponuje amerykański specjalista od geopolityki Parag Khanna. W swojej książce “Technocracy in America: Rise of the Info-State” Khanna prezentuje szereg reform, które doprowadzić miałyby do utworzenia systemu nazywanego przez niego “technokracją bezpośrednią”. W jego wizji nowego USA władza wykonawcza spoczywałaby w rękach federalnej rady ekspertów dowodzonej przez wybranego w wyborach powszechnych prezydenta. Senat zastąpiony zostałby przez Zgromadzenie Gubernatorów, którzy wybrani przez obywateli reprezentowali, by ich stany. Izba reprezentantów wciąż byłaby wybierana demokratycznie, jednak proces legislacyjny wspomagany miałby być przez technologie zbierania danych o aktualnych potrzebach ludzi z pomocą internetu oraz rad ekspertów naukowych.
W tej czy innej formie koncept technokracji towarzyszy nam od wieków i nie ma powodów, by myśleć, że fakt ten miałby się w najbliższym czasie zmienić. Pomimo historycznych porażek w aplikacji trudno wyobrazić sobie by ludzie kiedykolwiek porzucili pomysł władzy “mądrych” lub “wyedukowanych”. W końcu inteligencja jest cechą, który nasz gatunek uważa za najważniejszy. Wraz z rozwojem naszej wiedzy o społeczeństwie, a także technologii informacyjnych w niekoniecznie tak dalekiej przyszłości może nastać dzień, w którym idea ta wreszcie się ziści.
1 thought on “Futurologia Polityki: Technokracja od mędrców do ekspertów”