„Piękny to był sezon i nie zapomnę go nigdy” – tego z pewnością nie powie żaden kibic Śląska Wrocław. Dobry start w rozgrywkach Ekstraklasy, wyniki ponad stan w Europejskich pucharach, a ostatecznie „bitwa” do przedostatniej kolejki o utrzymanie. Niewątpliwie to czas na zmiany, ale czy one nadejdą? W pionie sportowym już „poleciała głowa” trenera Jacka Magiery, warto więc zadać pytanie: kto następny? Sprawa WKSu elektryzuje wszystkich, w tym ministra sportu, który opisuję Śląsk wprost jako „drużynę frajerów”.
Co na to Jacek Sutryk?
Za wyniki drużyny zawsze obwinia się zawodników, sztab trenerski, pion sportowy. Przyszedł jednak moment, w którym sam prezydent Wrocławia Jacek Sutryk publicznie odniósł się do samego zarządu:
„(…)publicznie wyrażam złość i proszę zarząd i cały menadżment klubu o szybką reakcję i plan naprawczy, zanim ja to zrobię.”
Jacek Sutryk

W tamtym momencie doszło jednak tylko do zmiany w sztabie trenerskim, pracę stracił Jacek Magiera, a w jego miejsce pojawił się Piotr Tworek, który również za długo w Śląsku nie zabawił. Pierwsza groźba pod adresem zarządu jednak padła, a warto wspomnieć kto w ogóle w nim zasiada, bo są nimi Prezes Zarządu – Piotr Waśniewski oraz wiceprezes – Wojciech Bochnak, czyli ludzie związani z Grzegorzem Schetyną, a więc niekoniecznie mile widziani przez samego prezydenta. Ten chętnie skorzystałby z możliwości obsadzenia swojego zarządu, chociażby pod postacią… obecnego prezesa MPK Krzysztofa Balawajdera, który sam sugerował, że mógłby zostać prezesem Śląska, jednakże po negatywnych reakcjach kibiców zmienił narrację, a sama sprawa zmiany zarządu ucichła, przynajmniej na razie. Jest to jednak ostatnia szansa dla zarządu, to co stanie się z nim stanie zależne jest od wyników sportowych i nowego trenera na początku przyszłego sezonu. Do tego czasu jednak wiele w samym Śląsku Wrocław może się zmienić…
Ześlijcie zbawiciela
Czy jest jakiś klub w poważnych ligach europejskich, który odnosi sukcesy, a jego właścicielem jest miasto? Nie ma. W dobrą, prowadzącą do prywatyzacji, stronę chcą skierować klub radni Prawa i Sprawiedliwości, których projekt zakłada połączenie spółki klubu ze spółką-operatorem stadionu. Głównym argumentem ma być to, że ruch ten spowoduje zmniejszenie nakładów na utrzymanie wrocławskiej piłki ze strony miasta.
Pomysłodawca, radny PiS Andrzej Kilijanek argumentuje:
„W trosce o budżet miasta oraz przyszłość WKS-u należy podjąć kroki zmierzające do optymalizacji wydatków w spółkach komunalnych, oraz maksymalne możliwe wykorzystanie efektu synergii, jakim będzie funkcjonowanie w ramach jednej organizacji obiektu sportowego i drużyny piłkarskiej. Nie bez znaczenia jest też tutaj fakt, że ewentualne trudności finansowe klubu mogą przełożyć się na rezygnację z budowy wyczekiwanej od dawna akademii Śląska Wrocław oraz w konsekwencji utratę rządowego dofinansowania w wysokości nawet 50 mln zł.”
I chociaż sam pomysł w założeniach ma tylko zmniejszyć wydatki, to w przyszłości pozwoli szybciej znaleźć prywatnego inwestora. Wszyscy dziennikarze, obserwatorzy oraz kibice są w tej sprawie zgodni – aby uleczyć Śląsk i wejść na wyższy poziom, klub trzeba wyciągnąć z rąk miasta. Obecnie gmina Wrocław posiada 99,11% akcji. Nawet, żeby nie porównywać się z największymi zagranicznymi klubami, to na polskim podwórku mamy same przykłady tego, jak funkcjonują kluby prowadzone przez miasto, a jak przez prywatnego inwestora. Tegorocznym mistrzem został Lech Poznań, który znajduje się w prywatnych rękach, również wicemistrz Raków Częstochowa należy do prywatnego inwestora – Michała Świerczewskiego, założyciela x-komu, a miejski Śląsk otarł się o spadek.
Kibice, petrodolary czy dotacje z urzędu miasta?
Coraz głośniejsze są jednak głosy nie tylko o potrzebie sprzedaży drużyny, która ciąży na miejskim budżecie, ale i o chęci jej zakupu i to przez fundusz inwestycyjny z Arabii Saudyjskiej, który jest właścicielem między innymi Newcastle z Angielskiej Premier League, a sam WKS miałby stać się klubem “satelickim” dla niego. Przedstawiciele tego funduszu byli zresztą obecni na ostatnim meczu Śląska Wrocław w tym sezonie. Zakup ten miałby być częścią szerszej polityki ekonomicznej prowadzonej przez inwestorów z krajów arabskich w Europie. Wielkie zyski ze sprzedaży ropy oraz chęć ich inwestowania i pomnażania, w obliczu skończonych jej zasobów oraz braku innych alternatyw (pod postacią technologii czy znanych marek i ich produktów) sprawia, że wielkie rody i ich fundusze otwierają się już nie tylko na zachodni football, ale także piłkę z Europy środkowo-wschodniej, w której dostrzegają kolejny element swojej inwestycyjnej, ale także geopolitycznej układanki.
Ciekawą alternatywną dla pieniędzy z półwyspu arabskiego oraz kasy z budżetu miasta mogłoby być utworzenie czegoś na wzór spółki pracowniczej, w które to kibice, którzy opłacają składki, wybierają demokratycznie prezesa klubu. Rozwiązanie to jest zresztą powszechne w Hiszpanii, gdzie sam Real Madryt czy FC Barcelona zarządzane są właśnie w ten sposób. Model ten, choć niezwykle ciekawy i perspektywistyczny, wydaje się jednak możliwy do zastosowania wyłącznie w ekonomicznych analizach oraz dyskursie akademickim. Zwłaszcza, że model “państwa-klubu”, w którym to za finansowanie zespołu stoi fundusz inwestycyjny, a de facto całe państwo, z którego się on wywodzi, wprowadza nierówny model zarządzania i skazuje inne systemy prędzej czy później na porażkę, a w rezultacie powolny upadek.