Rozpoczęta 24 lutego 2022 roku zbrojna inwazja Federacji Rosyjskiej na terytorium Ukrainy bez wątpienia zapisze się na kartach współczesnej historii jako największy konflikt mający miejsce na kontynencie europejskim od czasów wojen na terytorium byłej Jugosławii. Istotną konsekwencją konfliktu na Dnieprem jest jego wpływ na obecny kształt polityki energetycznej Unii Europejskiej, która znalazła się na rozdrożach, szczególnie w kwestii kształtowania gospodarki klimatycznie neutralnej, gdzie kluczowym elementem było odejście od węgla i ropy na odnawialne źródła energii (OZE). Ważną częścią transformacji było uzupełnienie OZE skroplonym gazem naturalnym (LNG), którego głównym eksporterem do Europy była Rosja.

Jednak w tym artykule chciałbym poświęcić uwagę mniej poruszanej, nie mniej ważnej kwestii i potencjalnie nadchodzącej zmianie. Coraz głośniejsze stają się deklaracje premier Finlandii Sanny Marin oraz wtórującej jej premier Szwecji Magdaleny Andersson dotyczące złożenia wniosku o członkostwo wyżej wymienionych państw do Organizacji Sojuszu Północnoatlantyckiego (NATO) w obliczu zbliżającego się szczytu tej organizacji w czerwcu w Madrycie. Poruszę również kontekst historyczny, dotychczasowa polityka zagraniczna i obronna tych państw oraz możliwe korzyści i wyzwania, które może za sobą pociągnąć przyjęcie tych nacji do NATO.
Historyczne krzywdy Szwedów i Finów wobec Rosji
Na początku warto sobie zadać pytanie, a po co w ogóle o tym rozmawiać? Przecież to są małe ludnościowo i militarnie państwa, których wkład do tak potężnego sojuszu jak NATO będzie niewielki skoro i tak Sojusz stoi na barkach Waszyngtonu. Tutaj należy poruszyć zasadniczą kwestię pozycji Szwecji i Finlandii na mapie Europy. Są to państwa o potężnej linii brzegowej nad Morzem Bałtyckim, które historycznie miały sporo na pieńku z kolejno Wielkim Księstwem Moskiewskim, Carstwem Rosyjskim, a następnie ze Związkiem Radzieckim. Szwecja od czasów pierwszej wojny północnej rywalizowała z Rosją o dominację nad basenem Bałtyku, a po pokoju w Nystad w 1721 roku została upokorzona przez Piotra Wielkiego, z kolei Finlandia przez okres świetności terytorialnej Carstwa Rosyjskiego stanowiła część tego imperium, a następnie po odzyskaniu niepodległości i okresie międzywojennym musiała stawić czoła machinie wojennej pod przywództwem Stalina w czasie pamiętnej wojny zimowej lat 1939-1940, gdzie pomimo skutecznej obrony niewielkimi siłami, Finowie musieli pójść na ustępstwa wobec Moskwy zarówno terytorialne, jak i polityczne, łącznie z neutralnością, która również w podobnym okresie i po czasach drugiej wojny światowej stanowiła atrybut polityki zagranicznej Sztokholmu.
(Nie)neutralni
Jak wcześniej zostało poruszone, od 1945 roku przez następne pół wieku Szwecja oraz Finlandia, pomimo że nie stanowiły części bloku wschodniego, to jednak ich stanowisko wobec tworzących się sojuszy i układów było neutralne. Ten stan rzeczy zmienił się już w 1995 roku, kiedy te państwa łącznie z również neutralną Austrią stały się częścią Unii Europejskiej. Od tamtego czasu Sztokholm i Helsinki aktywnie biorą udział na forum unijnym zarówno w kwestii polityki energetycznej, jak i zagranicznej i obronnej.
W tym miejscu należy poruszyć kwestię rozwoju relacji na linii Sztokholm-Helsinki-Bruksela w kontekście ćwiczeń tych państw z Sojuszem. Pomimo tego, że państwa te jeszcze nie są członkami tej organizacji, to już wcześniej aktywnie brały udział we wspólnych ćwiczeniach w ramach partnerstwa NATO z sojusznikami niebędącymi formalnie w organizacji. Przykładem są ćwiczenia Northern Wind, które odbyły się w marcu 2019 roku na północy Szwecji, w których brali udział Szwedzi, Finowie, Brytyjczycy i Amerykanie, a ich celem było rozwinięcie zdolności bojowej uczestników w ciężkich zimowych warunkach Skandynawii. Kolejnym bardziej aktualnym i niedawnym przykładem bliskiej współpracy Sztokholmu i Helsinek z Sojuszem są ćwiczenia Cold Response 2022, które odbyły się w marcu w Norwegii z udziałem żołnierzy z zainteresowanych nas krajów.
Stanowi to silny sygnał dla Moskwy, że nie tylko Kijów chce się trzymać jak najdalej od tak zwanego “ruskiego miru”, ale również państwa, które jeszcze do niedawna w domenie geopolitycznej traktowały siebie jako strony neutralne. Czy to dobrze, że Sojusz się rozwinie czy może państwa te staną się zbędnym balastem dla Sojuszu, a konkretnie dla Wujka Joe z Dystryktu Kolumbii?
Jak to jest, dobrze czy źle?
Potencjalne przyjęcie Szwecji i Finlandii do NATO pociągnie za sobą konsekwencje w postaci rozciągnięcia terytorialnego Sojuszu na północ, w wyniku czego również zostanie przedłużona granica z Rosją o 1340-kilometrową granicę Finlandii z Federacją Rosyjską, a to będzie oznaczać zwiększenie napięcia po stronie Moskwy, która będzie musiała stawić czoła większej aktywności wojsk Sojuszu w tym regionie. Również zagrożona zostanie pozycja Floty Bałtyckiej FR, gdzie szala strategiczna przechyli się na korzyść Sojuszu, który wzbogaci się o nowoczesną flotę morską Szwedów.
Jednak akcesja tych państw do Sojuszu oznacza pewne zobowiązania, w szczególności zdolność do przeznaczania 2% PKB na obronność. Czy jest to zadanie, któremu podołają potencjalni nowi członkowie, szczególnie kiedy jeszcze niedawno władze Stanów Zjednoczonych krytykowały sojuszników europejskich o nierealizowanie takich zobowiązań, zwłaszcza w czasie, kiedy Biały Dom oczekuje od sojuszników wiarygodności i samodzielności w świetle przesunięcia fokusu na Pacyfik? Jak podaje Ośrodek Studiów Wschodnich, Finlandia obecnie jest bardzo bliska przeznaczaniu wyżej wspomnianych środków na obronność, w 2021 roku budżet obronny Finlandii wynosił 1,85% PKB tego kraju, a w tym roku przewidywane środki mają wzrosnąć do 1,96% PKB. Inaczej się prezentuje sytuacja w Szwecji, której jeszcze sporo brakuje do osiągnięcia wymaganego przez Sojusz pułapu budżetowego. W 2021 roku Sztokholm przeznaczał około 1,2% PKB na siły zbrojne, a perspektywy do 2025 roku przewidują wzrośnięcie budżetu do 1,5% PKB. Będzie to duże wyzwanie dla Szwedów, jeśli będą chcieli wykazać się wiarygodnością przed Sojuszem.
Podsumowanie
Szwecja i Finlandia są krajami, które ze względu na obecnie otaczający kontynent klimat polityczny oraz bliskość geograficzną do Rosji nie będą biernie się przyglądać wydarzeniom, obecnie dziejącym się za naszą wschodnią granicą, a ich wkład będzie bez wątpienia miał duży wydźwięk polityczny dla całego regionu. Akcesja tych krajów do NATO da sygnał, że nie ma wielu chętnych na przyszłość rysowaną przez Kreml, a również będzie to niemały cios dla władz w Moskwie, która będzie musiała zmierzyć się z kolejnym wyzwaniem dla swojej armii, która obecnie ma fatalny wizerunek zarówno ten społeczny wywołany odkrytymi masakrami na terenie Ukrainy, jak i również tym strategicznym i technicznym w obliczu poniesionych strat i niezrealizowanym celu demilitaryzacji Ukrainy w krótkim czasie.
Pragnienie Finlandii i Szwecji, by wstąpić do NATO, jest zrozumiałe – w pobliżu jest sąsiad, który może podstępnie zaatakować.
I dzięki Polakom za pomoc!