Tegoroczne wybory prezydenckie we Francji są zdecydowanie jednymi z najbardziej ekscytujących elekcji w tym kraju od początku XXI wieku. O pałac elizejski rywalizowało 11 kandydatów, z czego aż 5 z nich nie przekroczyło pułapu 5% głosów. Warto zaznaczyć, iż wśród nich znalazła się między innymi reprezentantka republikanów, Valérie Pécresse (4,78%), którzy w poprzednich wyborach prezydenckich uzyskali 3 miejsce i aż 20,01% poparcia czy Anne Hidalgo (1,75%) kandydująca z ramienia partii socjalistycznej, która przed 2017 rokiem rządziła we Francji. Wyniki te nie pozostawiają wątpliwości – dawna francuska scena polityczna, wraz z całym establishmentem, przeszła w zasadzie już do historii, a na jej miejscu powstaje nowy porządek.

Od 2017 roku jedynie pozornie nic się nie zmieniło. W drugiej turze ponownie staną w szranki, dobrze znani, Emmanuel Macron i Marine Le Pen. Warunki walki będą jednak całkowicie odmienne. Upadek dawnego establishmentu to zła wiadomość dla ubiegającego się o reelekcję, Prezydenta Macrona, który nie może jak w 2017, liczyć w drugiej turze na napływ poparcia od strony republikanów. Kandydatka partii Zgromadzenia Narodowego stoi dziś za to w dużo lepszej pozycji niż 5 lat temu, Marine Le Pen udało się poszerzyć swój elektorat dzięki, złagodzeniu przekazu anty-unijnego oraz skupieniu na ekonomicznych problemach francuzów, ponadto w przeciwieństwie do swojego przeciwnika startuje ona z czystą kartą. Wyścig ten będzie więc o wiele bardziej wyrównany niż przed pięcioma laty, a wszystko wskazuje na to, że o wygranej zadecyduje elektorat lewicowo-populistycznego Jean-Luca Mélenchona.
Mélenchon kingmakerem?
Czarnym koniem tych wyborów bez wątpienia jest Jean-Luc Mélenchon, przewodniczący lewicowo-populistycznej partii Francji Nieugiętej, który zajął trzecie miejsce w trakcie pierwszej tury wyścigu o fotel prezydencki. Znany z często radykalnych postulatów, Mélenchon niespodziewanie uplasował się niecałe 2% za kandydatką Zgromadzenia Narodowego, osiągając swój rekordowy jak dotąd wynik, pomimo długiego pobytu w niszy.
Rezultaty te oznaczają, iż to właśnie jego wyborcy ostatecznie zadecydują o zwycięstwie jednego z kandydatów w drugiej turze. Na korzyść Macrona działa apel Mélenchona do jego wyborców, w którym powiedział aby “nie głosować na panią Le Pen”, dodatkowo aktualny prezydent skorzystać może na dominacji progresywnych poglądów wśród elektoratu Francji Nieugiętej. Jednocześnie należy pamiętać, iż nie wszyscy wyborcy Mélenchona posłuchają się jego sugestii i skuszeni ekonomicznymi postulatami Le Pen, oddadzą na nią swój głos.
Piękna i Bestia
Za Mélenchonem, z 7,07% głosów umiejscowił się przedstawiciel skrajnej prawicy Éric Zemmour. Zwolennik frexitu, zamkniętych granic i wróg liberalizmu wyraził poparcie dla Marine Le Pen w drugiej turze wyborów, jednak nie wszyscy wyborcy Zemmoura mogą pójść w jego ślady. Dla najbardziej skrajnych zwolenników partii Rekonkwisty, złagodzenie narracji anty-unijnej oraz anty-migracyjnej, akceptacja ruchów LGBT czy homoseksualnych związków partnerskich, a nawet sam fakt, iż Marine Le Pen jest kobietą, może być cechami dyskwalifikującymi ją jako kandydatkę.
Największym przegranym wyborów zdaje się kandydatka partii Republikanów Valérie Pécresse, która nie osiągnęła nawet pułapu 5% potrzebnego do otrzymania zwrotu wydatków na kampanię. Mimo iż krótko po ogłoszeniu swojej kandydatury utrzymywała poparcie, które mogłoby pozwolić jej na wejście do drugiej tury, ostatecznie skończyła ona jednak na odległym piątym miejscu i zmuszona była poprzeć Emmanuela Macrona w drugiej turze, co z pewnością jest potwornym ciosem nie tylko dla samej kandydatki, ale również jej partii, która niegdyś stanowiła część francuskiego establishmentu politycznego.
Barwna ferajna na szarym końcu
Pozostała szóstka kandydatów to dość zróżnicowana grupa, której członkowie raczej nie mieli szans wejść do drugiej tury, aczkolwiek nie jest to powód, by zignorować ich potencjalny wpływ na drugą turę.
Trójka kandydatów zadeklarowała już swoje poparcie dla ubiegającego się o reelekcję prezydenta. Macron może liczyć na poparcie eko-socjalisty Yannicka Jadota, kandydata partii komunistycznej Fabiena Roussela oraz przedstawicielki niegdyś potężnej partii socjalistycznej Anne Hidalgo. Chadecki kandydat Jean Lasalle zapowiedział, iż w drugiej turze odda głos nieważny, lecz zachęcał swoich wyborców do oddania głosów “zgodnie z własnym sumieniem”.
Poparcie dla Marine Le Pen wyraził konserwatysta Nicolas Dupont-Aignan, znany m.in. ze swojej głośnej opozycji wobec środków, jakie zastosował Macron w walce z pandemią covid-19. Kandydatka Zgromadzenia Narodowego obiecała, iż w przypadku zwycięstwa nominuje go na kandydata na premiera.
Największą niewiadomą jest jednak pozostała dwójka Philippe Poutou oraz Nathalie Arthaud, trockiści częściowo związani z ruchem żółtych kamizelek. Nie sposób przewidzieć zachowania wyborców, którzy stali za nimi w pierwszej turze, ich niechęć zarówno do Macrona, powodowana postrzeganiem go jako przedstawiciela liberalno-burżuazyjnych elit, jak i Marine Le Pen, która jest dla nich uosobieniem anty-rewolucyjnej reakcji, wskazuje, że w znakomitej większości pozostaną oni bierni w trakcie drugiej tury
