Feminatywy, choć wydają się tak oczywiste, w dzisiejszych czasach wciąż budzą liczne kontrowersje. Przez wielu użytkowników języka traktowane są nadal z dystansem. Zdarzają się również argumenty o tym, iż są one jedynie egzotycznym wymysłem, który przywędrował do nas wraz z myślą emancypacyjną z zachodu, a w skrajnych przypadkach nawet i objawem marksizmu kulturowego i zagrożeniem dla narodowej kultury oraz języka

Feminatywy nie są jednak zjawiskiem nowym w języku polskim. Używane były one powszechnie w XIX wieku na równi z męskimi odpowiednikami i tak na przykład nadal jeszcze dziwnie brzmiąca “burmistrzyni”, która dziś poprawiona byłaby zapewne na “panią burmistrz” znajduje swoje miejsce w słowniku Samuela Bogumiła Lindego z lat 1807-1814. Przykładów można zresztą mnożyć wiele, w ówczesnej prasie i literaturze obok strzelców znaleźć możemy strzelczynie, plutonowe, komendantki, kolporterki, a nawet wywiadowczynie.
To znowu przez ten PRL…
Powstawanie i rozwój feminatyw nierozerwalnie skorelowany był z emancypacją kobiet i stopniowym nabywaniem przez nie kolejnych praw. Ówcześni użytkownicy języka również głowili się nad tym, w jaki sposób tworzyć żeńskie odpowiedniki zawodów, choć dyskusja przebiegała wtedy w znacznie mniej negatywnych emocjach aniżeli dziś. Język rozwijał się i dostosowywał do nowych warunków społecznych i tak na przykład w 1919 roku, kiedy w Sejmie Ustawodawczym reprezentację uzyskało 8 kobiet, nazywane były one nie jak dziś “posłankami”, a “posełkami”.
Niestety zmiana systemu po roku 1945 zastopowała rozwój indywiduum w zamian, stawiając na kolektywizm i wspólnotę, która składała się zarówno z kobiet, jak i mężczyzn, do których zwracano się w rodzaju męskoosobowym, przez co udział kobiet w życiu publicznym, choć za sprawą systemu stawał się coraz powszechniejszy, to jednak językowo powoli zanikał, stopniowo doprowadzając do niemal całkowitego wyparcia żeńskich odpowiedników z użytku.
To brzmi nienaturalnie i jest niezrozumiałe!
Pani Pilot, a dlaczego nie Pani Pilotka? Odpowiedź wydaje się prosta – pilotka to taka czapka, którą nosi pilot, ale zaraz ten pilot, którym włączasz telewizor? Zarówno pilotka jak i pilot są tu przykładem homonimu, które w języku polskim są czymś powszechnym. Każdego dnia używamy słów wieloznacznych, na przykład zapinając zamek kurtki, nie mamy na myśli Wawelu, a prosząc o piłkę na boisku, wcale nie domagamy się piłki do metalu, chyba że akurat chcielibyśmy pozbyć się bramki. Tylko której bramki, tej przed wejściem na stadion czy tej na boisku a może tej, która właśnie padła podczas meczu? Istota homonimu leży bowiem zawsze w kontekście, w jakim on pada, rozpoznanie więc czy chodzi o czapkę, czy osobę jest proste i oczywiste, a co za tym idzie także i zrozumiałe.
Język neutralny płciowo – rozwiązanie czy kolejne wyzwanie?
Wszyscy jesteśmy użytkownikami i użytkowniczkami języka, a być może osobami użytkującymi język? Dziś, kiedy wiemy, że do czynienia mamy już nie tylko z płcią biologiczną, ale także i kulturową coraz powszechniejsze stają się określenia neutralne płciowo. Kiedy tylko więc uda nam się ponownie oswoić z feminatywami, czekać nas będzie wprowadzenie do powszechnego użytku języka możliwie jak najbardziej naturalnego. W obecnej formie zupełnie niewidocznymi użytkownikami języka są niewątpliwie osoby niebinarne, a więc nieidentyfikujące się z żadną płcią.
Ważnym w ich kontekście wydaje się więc formułowanie wypowiedzi możliwie najszerszych w swojej formie lub neutralnych płciowo, by tak się jednak stało, pozwalać musi nam na to język i jego słownictwo, które stworzone musi zostać od nowa. W Stanach Zjednoczonych proces ten już się rozpoczął i tak popularne Policeman i Policewomen zastępowane są przez Police Officer, Waiter/Waitress przez Server, a Chairman/Chairwoman przez Chairperson.
Język tworzą ludzie
Od podstawówki uczeni jesteśmy, że język jest czymś żywym i ulega nieustannym przemianom, jednocześnie do głów młodych ludzi wpajane są zasady, które często blokują jego rozwój. Mówić powinno się tak i tak, taka forma zapożyczenia jest niedopuszczalna, takie słowotwórstwo zbyt ubogie, a to zbyt frywolne. Należy pamiętać jednak, że opinie wyrażane przez językoznawców są jedynie subiektywną oceną tego, co zastało.
Jako zwyczajni użytkownicy języka, a często niestety także i zacofani wobec jego najnowszych wariacji, nie mają oni prawa decydować o poprawności lub niepojawiających się w nim nowości. Rozwój języka jest dynamiczny, o czym przekonać mogliśmy się raptem przed kilkoma tygodniami, kiedy to nie zasady językowe, nie słowa profesorów wypowiadane ex cathedra, ale odruch serca i człowieczeństwa spowodował, że miliony ludzi praktycznie z dnia na dzień zmieniło uzus językowy z “Na Ukrainie” na “W Ukrainie” co stanowi ostateczny dowód o tym, kto decyduje o słowniku.