Uwaga większości świata od miesiąca skupiona jest na wydarzeniach mających miejsce za naszą wschodnią granicą. Pomimo relatywnie szybkich postępów wojsk rosyjskich w pierwszych dniach wojny, szczególnie na odcinkach południowym i północno-wschodnim, rosyjska machina wojenna nie zdołała zrealizować swoich kluczowych celów operacyjnych. Kijów pozostaje niezdobytą twierdzą, Mariupol – miasto kluczowe dla ustanowienia lądowego połączenia pomiędzy Krymem a Rosją nadal się broni, do ostrzeliwanego Charkowa cały czas dociera zaopatrzenie, zaś na południowym zachodzie ukraińskie kontrataki obracają w nicość rosyjskie plany dotarcia do Odessy i Naddniestrza. O ile bez wątpienia wsparcie materiałowe wojska ukraińskiego przez państwa zachodnie jest kluczowym czynnikiem pozwalającym Ukraińcom zachować zdolność bojową w obliczu natarcia armii rosyjskiej, jeszcze ważniejszym aspektem konfliktu zdaje się niespotykana wcześniej społeczna mobilizacja i pragnienie odparcia moskiewskiego zaborcy. Pomimo tego, iż wojna ta może jeszcze ostatecznie zakończyć się rosyjskim zwycięstwem na polu bitwy, Władimir Putin już przegrał inną wojnę tę – o ukraińskie dusze, zaś ona, z punktu widzenia dalekosiężnych planów Rosji była dużo ważniejsza niż prowadzona obecnie “specjalna operacja”. Co jednak istotne, wiele wskazuje na to, iż Rosja przegrała ją już osiem lat temu, po dokonaniu aneksji Krymu i wywołania wojny domowej w Donbasie.

Wielkiej Rosji pragnąc, jednoczę Ukrainę
W jednym z ostatnich artykułów na naszej stronie została przeprowadzona analiza ideologii kierującej działaniami władz rosyjskich. Przyjmując za punkt wyjścia rosyjskie marzenia o euroazjatyckim imperium kontynentalnym, nawet aneksja części ziem Ukrainy, unieszkodliwienie jej armii, a także zablokowanie akcesu do zachodnich struktur, jeśli miałoby być sukcesem, to jedynie połowicznym i tymczasowym. Ukraina w układance rosyjskiej mocarstwowości jest kluczowym elementem od czasów carskich, poprzez Związek Sowiecki, aż do dnia dzisiejszego.
Droga do ustanowienia Eurazji jako mocarstwa wiedzie przez Ukrainę i tylko jej całkowita aneksja i wynarodowienie może zadowolić elity Kremla. O ile pierwszy cel pozostaje teoretycznie możliwy do realizacji, jeśli nie w obecnej sytuacji, to w (raczej dalszej, ze względu na konsekwencje sankcji dla rosyjskiej gospodarki) przyszłości, drugi oddala się z każdym dniem walki i kolejnym poległym ukraińskim żołnierzem lub zamordowanym cywilem, i każdą bombą zrzuconą na osiedle mieszkaniowe.
O ile w przeszłości do pewnego stopnia można było wysuwać tezy o dwóch narodach zamieszkujących Ukrainę, ze względu na prozachodnie tendencje występujące na zachodzie i prorosyjskie na wschodzie kraju, rosyjskie bomby skutecznie doprowadziły do zjednoczenia społeczeństwa i ugruntowania do niedawna jeszcze nie w pełni skonsolidowanej świadomości narodowej Ukraińców, a także świadomości odrębności od Rosjan.
Co nagle to po diable
Niedostateczne przygotowanie wojsk rosyjskich, niedocenienie oporu stawianego przez Ukraińców oraz przekonanie o nieuniknionym porzuceniu Ukrainy na pastwę rosyjskiego niedźwiedzia przez parszywy zachód” ostatecznie rozbijają w pył stawiane jeszcze do niedawna tezy o geniuszu rosyjskiego dyktatora, który miał być niepopełniającym błędów “zimnym szachistą”.
Jednak najważniejszy błąd kremlowskiego watażki nie został popełniony na etapie przygotowań do inwazji ani podczas jej samej, tylko na początku 2014 roku, kiedy tak naprawdę rozpoczęła się rosyjska wojna przeciw Ukrainie. Podjęta wtedy, po sukcesie sił antyrosyjskich na Majdanie i obaleniu prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza decyzja o zajęciu Krymu i wywołania wojny na wschodzie Ukrainy rozpoczęła trwający do dzisiaj tragiczny ciąg zdarzeń.
O ile Putina nigdy nie można było podejrzewać o prozachodnie sympatie, szczególnej nieufności do państw zachodnich nabrał po tzw. kolorowych rewolucjach w Gruzji i na Ukrainie, w wyniku których władzę traciły prorosyjskie siły polityczne, na rzecz prozachodnich. Doprowadziło to Putina do przekonania, iż państwa zachodnie będą próbowały usuwać kolejne państwa z orbity Rosji wszelkimi możliwymi sposobami.
Zdaje się, iż decyzja o siłowym rozwiązaniu “kwestii ukraińskiej” była podyktowana przekonaniem moskiewskiego samodzierżawcy, iż państwo ukraińskie znalazło się bezpowrotnie na prozachodnim kursie. Nie było to jednak przesądzone. Pomimo porażki sił prorosyjskich w wyniku wielkich protestów znanych jako pomarańczowa rewolucja i nieobjęcia władzy przez prorosyjskiego kandydata na prezydenta Wiktora Janukowycza po sfałszowanych wyborach w 2004 roku, ostatecznie nie doprowadziło to do jakichś gwałtownych przemian na Ukrainie. Nie kto inny, jak ten sam Janukowycz ledwie 6 lat później wygrał kolejne wybory prezydenckie, a obóz prorosyjski powrócił do władzy. Gdyby nie rosyjska inwazja w 2014 roku, nie jest wykluczone, że pomimo dramatycznych i tragicznych wydarzeń na Majdanie, po pewnym czasie, wobec wewnętrznych podziałów obozu prozachodniego oraz nierozwiązania problemów systemowych, niezadowolenie i rozczarowanie wyborców pozwoliłoby na ponowne dojście do władzy zwolenników bliższych stosunków z Moskwą.
To więcej niż zbrodnia, to błąd
Nie jest przypadkiem, iż po 2014 roku obóz prorosyjski nie był w stanie odbudować swojego dotychczasowego poparcia społecznego. Było to konsekwencją zarówno utraty kontroli nad regionami zamieszkiwanymi przez tradycyjnie najbardziej prorosyjski elektorat (Krym, Donbas), jak i zmiany nastawienia części społeczeństwa ukraińskiego o dotychczasowych prorosyjskich sympatiach. Poparcie dla pokojowego zbliżenia z Rosją nie jest tożsame z popieraniem uzależnienia Ukrainy od Rosji, czy ustanowienia drogą siłową rządu marionetkowego, a tym bardziej nie dla przyłączenia do Rosji, a ostatecznie i zrusyfikowania.
Każdy dzień działań wojennych i każda rosyjska zbrodnia pogłębia wyrwę pomiędzy tymi narodami, która przed zakończeniem działań wojennych może być już nie do pokonania. Stosowane obecnie przez Rosję, po klęsce planów szybkiego i stosunkowo bezkrwawego zwycięstwa, metodyczne zajmowanie kolejnych miast bez względu na straty ukraińskie, w tym przede wszystkim straty cywilne jest w istocie przyznaniem się do porażki i bankructwem narracji o “jednym narodzie”. Deportacja na rubieże Rosji budzące skojarzenia z czasami stalinowskimi, bombardowanie cywilów, czy też sprowadzenie na front bojowników z Czeczenii, czy Syrii, którzy nie przedstawiają wielkiej zdolności bojowej, za to mają, bez wątpienia dużo mniejsze opory do zbrodni na cywilach od rosyjskiego poborowego karmionego propagandą o wyzwalaniu braci tylko pogłębiają nienawiść do Rosji w społeczeństwie ukraińskim.
Historia pokazuje, że brutalny terror nie musi być efektywnym narzędziem kontroli społecznej, zaś często kończy się oporem i wielopokoleniowymi uprzedzeniami. Nawet w wypadku (mało prawdopodobnego) pełnego tryumfu militarnego, zwycięstwo w czasie wojny zmieni się w porażkę w czasie pokoju. Prowadzenie skutecznej polityki wewnętrznej, jak i zagranicznej, a szczególnie polityki imperialnej, jeśli nawet nie niemożliwe, jest znacznie utrudnione, w sytuacji, w której około 40-milionowa mniejszość narodowa odczuwa wobec rządu centralnego głęboką nienawiść. Na ukraińskich polach i w ukraińskich miastach umierają nie tylko rosyjscy żołnierze, umiera tam też marzenie o imperium euroazjatyckim pod przewodnictwem Rosji.