Zastanawiając się nad wstępem do tego artykułu, nie przychodzi mi do głowy w zasadzie nic lepszego, niż już sztampowe “Żyjemy w czasach mediów społecznościowych…”. Zjawisko, które chciałbym dzisiaj poruszyć, właśnie w głównej mierze oscyluje dookoła nich. Social media przejęły role greckiej agory, są miejscem handlu, spotkań, wymiany poglądów politycznych i ostracyzmu. O tym ostatnim w nowej wersji, czyli Cancel Culture

Cancel Culture
Powstanie cancel culture i idei wykluczenia kogoś wiąże się z dobrze nam znanymi sytuacjami, kiedy jakaś osoba publiczna robi lub mówi coś obraźliwego, a w efekcie dochodzi do społecznej reakcji. Rozpoczyna się wtedy nawoływanie o wykluczenie danej osoby z życia publicznego poprzez zakończenie współprac i bojkot. Cancel culture dla jej zwolenników będzie, narzędziem umożliwiającym poprzez wspólne działanie i mobilizacje pociągnięcie do odpowiedzialności osób do tej pory niedostępnych posiadających wyższą pozycję. Kluczowe jest tutaj zbiorowe działanie, które staje się sposobem na wyrównanie sił między osobami dotkniętymi a posiadającymi spore zasięgi i zasoby osobami publicznymi. Jednak ludzie stojący w opozycji do cancel culture widzą w niej zagrożenie dla wolności słowa i wygłaszania poglądów. Padają więc argumenty o tym, że kultura wykluczenia wymknęła się spod kontroli i stała się nową formą cenzury mającą na celu usunięcie z dyskursu publicznego wszystkiego i każdego, kto nie zgadza się z ogólnym nurtem.
Harry Potter i kontrowersyjna autorka
Czym jednak cancel culture się objawia i jak działa, skoro budzi takie kontrowersje? Posłużę się tutaj z najbardziej znanym przykładem na ten temat, czyli J.K. Rowling. Autorka sagi o Harrym Potterze na wykluczenie zasłużyła sobie zdaniem jej przeciwników transfobicznymi wpisami na Twitterze. Dokładniej mowa tu o wpisie z 2020 roku, kiedy to autorka zamieściła na platformie artykuł poświęcony brakowi dostępu do artykułów higieny w niektórych częściach świata.
Rowling skrytykowała sformułowanie “osoby z miesiączką” użyte przez autorów tekstu, aby nie wykluczać osób transpłciowych nieutożsamiających się kobiecą płcią. “Osoby z miesiączką? Jestem pewna, że są na to jakieś inne wyrazy. Pomóżcie mi. Wumben? Wimpund? Woomud?” Po zamieszczeniu wpisu rozpętała się prawdziwa burza, internauci zaczęli oskarżać Rowling o transfobię, jednocześnie wyciągając kolejne zarzuty takie jak promowanie na swoim twitterze sklepu, w którym można było przypinki z napisem “Transkobiety to mężczyźni”.
Ruch na mediach społecznościowych związany z całym zajściem był ogromny, internauci apelowali o bojkot i wykluczenie autorki z projektów związanych z uniwersum Harry’ego Pottera. W związku z licznymi kontrowersjami Warner Bros zdecydował się na odcięcie od autorki przy tworzeniu dokumentu “Harry Potter – 20. rocznica: Powrót do Hogwartu” i uwzględnienie w nim jedynie fragmentów starszych wywiadów nagranych jeszcze przed 2020 r. Zachowanie Rowling spotkało się z krytyką również ze strony aktorów serii “Harry Potter” i “Fantastyczne Zwierzęta”. Chociaż na pierwszy rzut oka autorka niewątpliwie straciła materialnie i wizerunkowo na całym zajściu pozbawiając się możliwości wiązania z jej nazwiskiem kolejnych projektów ze stworzonego przez nią uniwersum, dla przykładu nowa gra RPG “Hogwarts Legacy” wydawana przez Warner Bros powstaje bez jej udziału przy pracach nad scenariuszem, to te straty nie są wcale aż tak oczywiste.
Jak wspomniałem wcześniej Cancel Culture, budzi ogromne kontrowersje, a przez echo sprawy Rowling stała się pewnego rodzaju ikoną przeciwników ruchu, również materialnie mimo strat wciąż pozostaje poczytną autorką a niedługo po opublikowaniu omawianego transfobicznego posta sprzedaż jej książek w Wielkiej Brytanii ogromnie wzrosła.
Czy trzeba się bać?
Rodzi się tutaj kolejne pytanie, czy strach przed cancel culture w niektórych środowiskach jest uzasadniony? Odpowiedź tutaj nie jest oczywista. Wskazany przeze mnie przykład Rowling nie jest odosobniony i również inne “ofiary” cancel culture wciąż funkcjonują w przestrzeni.
Przykładem niech będzie postać Ellen DeGeneres amerykańskiej aktorki, która przez lata prowadziła niezwykle popularny telewizyjny program “The Ellen DeGeneres Show”. Jednak w lipcu 2020 r. Na łamach portalu BuzzFeed pojawił się artykuł opisujący warunki pracy nad programem. Zdaniem byłych pracowników atmosfera na planie była okropna. Jak wynika z treści artykułu, byli oni zastraszani oraz nie reagowano na liczne zgłoszenia dotyczące nadużyć w pracy. Wskutek całej sprawy program stracił 40% swojej oglądalności i ma zostać wycofany z Anteny w tym roku po zakończeniu 19 sezonu. Jednak sama Ellen, która również była oskarżana o naganne zachowanie wciąż, jednak prowadzi inne programy jak, chociażby “Ellen’s Next Great Designer” w HBO Max.
Wciąż jednak zagorzali krytycy ruchu wskazują na konsekwencje mogące wyniknąć w przyszłości, jak na przykład próba zcancelowania dzieł kultury i faktycznego zamknięcia się społeczeństwa na umiejętność krytycznego podejścia. W lutym 2021 roku Washington Post apelowało w jednym ze swoich artykułów, aby nie cancelować Williama Shakespeare, za rasistowskie elementy w jego dziełach. Sytuacja zatem przybiera momentami kuriozalny charakter.
Cancel culture i helikopter bojowy
Jesteśmy świadkami momentu, w którym rewolucja pożera własne dzieci. Również w 2020 r. Transseksualna pisarka Isabell Fall opublikowała opowiadanie zatytułowane: “Identyfikuję się płciowo jako helikopter bojowy”, co wywołało ogromne zamieszanie, ponieważ tytuł opowiadania jest fragmentem popularnej internetowej pasty przeklejanej do komentarzy w celu wyśmiewania się z osób transpłciowych. Sama autorka pisała pod pseudonimem, bez żadnej notki biograficznej więc wiele osób widząc jedynie tytuł opowiadania, brało ją za prawicowego trolla i oskarżało o wyśmiewanie problemów osób transpłciowych, nie mając pojęcia, że autorka sama jest osobą trans. Wylew negatywnych komentarzy był tak duże, nie pozwalał na żadną reakcję, co doprowadziło do znacznego pogorszenia się stanu psychicznego autorki.
Wnioski
Sposób, w jaki omawia się Cancel culture, może sprawiać wrażenie, że należy się jej bać, a jak potwierdzają dotychczasowe przykłady oprócz naprawdę nielicznych przypadków faktycznego zakończenia kariery, większość z osób będących na celowniku wykluczenia wciąż funkcjonuje w przestrzeni publicznej. Sam ruch wciąż podlega zmianom, ale wydaję się pewne, że już na stałe zagości w naszej przestrzeni.