Zwycięstwo Joe Bidena przedstawiane było w mediach amerykańskich, jak i światowych jako wielkie zwycięstwo demokracji, mocno nadwyrężonej po rządach Donalda Trumpa. Joe Biden wchodził w swoją prezydenturę w PR’owo najlepszym momencie, po wydarzeniach z 6 stycznia, czyli szturmie na Capitol. Jak to więc możliwe, że trafiając na tak podatny grunt, Joe Biden nie potrafił wykorzystać otrzymanej szansy?

Powodów, dla których sondaże Joe Bidena są jednymi z najgorszych w historii wszystkich dotychczasowych prezydentów, jest kilka, od błahych jak wpadki wizerunkowe po te znacznie poważniejsze, można by rzec strategiczne.
Wpadki wizerunkowe
78-letni Joe Biden, czyli najstarszy wybrany prezydent!, w kampanii wyborczej kreował się, a raczej kreowany był, na silnego, jurnego i pełnego życia oraz pogodnego, a w dodatku także żartobliwego i zdystansowanego do samego siebie. Obraz ten jednak nie zawsze zgadzał się z rzeczywistością, liczne przejęzyczenia, gubienie myśli, potknięcia na schodach, a także relacje z dziennikarzami, tak samo prostackie, jak w przypadku Trumpa (np. nazwanie reportera FOX NEWS Petera Doocyego “głupim skur…” podczas konferencji poświęconej inflacji), czy niepojawianie się przed kamerami na samym początku prezydentury i wysługiwanie się wiceprezydent Harris zupełnie nie licował z obrazem kreowanym przez sztab PRowców i najzwyczajniej utwierdzał w przekonaniu o słabości prezydenta.
Słabość administracji
Słabość ta okazywana była zresztą nie tylko poprzez samą fizyczność Joe Bidena czy jego gafy wizerunkowe, ale przede wszystkim przez niemal zerową siłę przebicia nowej administracji i to przy większości w obu izbach. Stało się ta w przypadku umorzeń czesnego studentów, a także darmowej edukacji wyższej, federalnej ustawy o marihuanie, ustawy o transparentnym finansowaniu kampanii wyborczych, wprowadzenie zwolnienia chorobowego, zakazów związanych ze sprzedażą broni, ustaw wyborczych oraz wielu innych pomysłów, które nie opuściły białego domu, a nawet sztabu wyborczego.
Słabość w czasie kryzysu
Wystarczy jedno słowo, aby opisać to, jak nieskutecznie prowadzona jest polityka zagraniczna w wykonaniu administracji Joe Bidena i Kamali Harris – Afganistan i wręcz histeryczna ewakuacja z Kabulu. Do tego należy dodać, że tak oczekiwane, zwłaszcza na starym kontynencie, nowe otwarcie z partnerami w Europie Zachodniej również nie nadeszło, a uległo nawet pogorszeniu, chociażby za sprawą kontraktu na nowe atomowe okręty podwodne dla Australii, która by je zakupić, zrezygnować musiała z kontraktu z Francuzami.
Efekt?
Te wymienione, a także liczne pomniejsze aspekty, wpływają na to, iż tak hucznie zapowiadana można by rzec “dobra zmiana” na gruncie amerykańskim spełza na niczym. W momencie pisania tych słów notowania Joe Bidena prezentują się wręcz dramatycznie. Na początku swojej kadencji urzędujący prezydent pochwalić mógł się poparciem na średnim poziomie 53% i brakiem poparcia na poziomie 36%, dziś po roku urzędowania jego notowania stały się wręcz proporcjonalnie odwrotne – 41,7% poparcia i 53,5% braku poparcia.

W najnowszym sondażu Rasmussen Reports z 1 lutego ta sytuacja wygląda jeszcze gorzej. Jedynie 39% ankietowanych popiera Joe Bidena, a 59% nie, z czego aż 49% znacznie.

Słabe notowania zalicza także wiceprezydent Kamala Harris, namaszczana do niedawna na następcę Bidena, co jednak patrząc na sondaże, jest już niezwykle mało prawdopodobne.
Co dalej?
W obliczu tak słabych sondaży Joe Bidena oraz Kamali Harris ich reelekcja stoi pod ogromnym zapytaniem, alternatyw po stronie demokratów również brak. Ławka jest w zasadzie pusta, a przynajmniej bardzo krótka. Już dziś spekuluje się nawet o ewentualnym powrocie samej Hillary Clinton, która w ostatnim czasie zaczęła krytykować poczynania Joe Bidena i pozycjonować się jako alternatywa do zastąpienia go w białym domu, co pokazuje w jak złej pozycji, w zasadzie bez wyjścia, znaleźli się demokraci. Seria mniejszych i większych wpadek pozwala mniemać, że najbliższe wybory uzupełniające do kongresu nie skończą się dobrze dla demokratów, a porażka ta dodatkowo pociągnąć może już pikującego w dół Bidena i doprowadzić do jego ostatecznego upadku.
1 thought on “Joe Biden jeszcze potknięcie czy już upadek?”